"Logika zaprowadzi Cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi Cię wszędzie".

Albert Einstein

24 sty 2012

4.

   Jim wychował się i dorastał w bardzo ciepłej i wesołej atmosferze rodzinnej. Oprócz niego Irene i Ethan McCollinowie mogli pochwalić się jeszcze dwójką równie ukochanych starszych dzieci – Emmą i Loganem. Jako najmłodszy z rodzeństwa wbrew utartym poglądom nigdy nie był faworyzowany czy zanadto rozpieszczany. Emma była starsza od Jima o dwa lata, a Logan o lat pięć. Każde z nich to inny charakter, inne zainteresowania, inne talenty, inne wartości, inna bajka. Pomimo różnic udawało się im znaleźć wspólny język, ale dopiero gdy Jim i Emma wyfrunęli z gniazda rodzinnego. Dopóki cała trójka ze sobą mieszkała wojny były codziennością. Teraz potrafili nawet za sobą tęsknić. Emma wyprowadziła się wraz z narzeczonym do Amsterdamu. Tam obydwoje znaleźli dobrze płatne posady, wynajęli przytulne mieszkanie i wiedli bardzo szczęśliwe życie. 
   Z kolei Logan pozostał przy rodzicach. Nie miał stałej partnerki, stałej pracy, nie ukończył żadnej porządnej szkoły. Można by pomyśleć o nim totalne niepowodzenie, ale trzeba przyznać z bardzo wysokim ilorazem inteligencji. Poświęcił się pasji tworzenia muzyki klubowej. Marzyciel żyjący z dnia na dzień.
   Jim wyprowadził się najszybciej. Po ukończeniu studiów ekonomicznych wyjechał do Irlandii na pięcioletni kontrakt do pracy. Tam poznał swoją miłość i razem wrócili do Killen snując wspólne plany na przyszłość. Dwupokojowe mieszkanie ofiarowała im w prezencie babcia – mama taty. Jim podjął pracę w wydziale finansów państwowej placówki zdrowotnej. Nawet ją polubił, siedział sobie przy komputerze i przelewał to co na papierze do systemu. Potem związek się rozpadł, a mieszkanie i praca zostały te same. Nowe pojawiły się problemy z nogą.
   Rodzice nie mieszkali od Jima daleko. Zaledwie sześć przystanków autobusowych. W gościnę częściej wybierał się do nich syn niż odwrotnie. Szczególnie w porze wiosenno – letniej  kiedy ogród kipiał zielonością  i jej zapachem. Bardzo lubił wracać do domu z ogrodem gdzie spędził większość lat swojego życia. Odwiedzał tam jeszcze kogoś rudego  i sierściuchowatego. Prawie dziesięcioletni pies rasy pinczer zawsze wylewnie radował się na przywitanie starego znajomego.   
   Kiedyś Jim zabrał go do siebie, ale Szekspir nie czuł się w ogóle jak  u siebie. Bez przerwy skomlał  i warował pod drzwiami wejściowymi  w holu. Gdy wyprowadzał psa na smyczy aby załatwił swoje potrzeby fizjologiczne ten zamiast zrobić co trzeba ciągnął Pana w stronę przystanku autobusowego. Nie chciał jeść ani pić. Totalna depresja. Następnego dnia pies wrócił do rodziców. Już w drodze powrotnej dało się zauważyć wielkie szczęście na jego pysku.
   Szekspir właściwie należał do Logana, który sam go wybrał, ale zwierzę znalazło sobie właściciela w osobie Jima. Z nim spał i aż do znudzenia śledził. Gdy Pan wyjechał pies związał się z tatą, który po ciężkim udarze mózgu najwięcej czasu ze wszystkich domowników spędzał w domu. To jego teraz nie odstępował na krok, a tata  tę przyjaźń odwzajemniał równie oddanie.
   Ethan McCollin z uwagi na swoją chorobę od wielu lat przebywał na rencie. Kiedyś pracował jako taksówkarz. Obecnie w miarę możliwości radził sobie jak mógł, czasem aż za bardzo się starał przez co ucierpiało albo zaginęło wiele przedmiotów, ucierpiał sam tata, nie wspominając już o zszarpanych nerwach jego żony i dzieci.
   Irene opiekowała się całą rodziną. Pomimo pracy na zmiany w call Centre, której nienawidziła, uciążliwej menopauzy, ciągle marudzącego męża udawało się jej zachować pogodę i siłę ducha.

3.

   Jim obudził się. To niestety był tylko sen. Piękny. Cudowny sen. Nie chciał otwierać jeszcze oczu by wciąż czuć lekkość, ciepło i zaraźliwą magiczną siłę jaką miał w sobie Delbutle.
   Egzotyczne marzenia zafundowały mu nie lada sesję odprężającą. Znowu poczuł w sobie zarodek życiowej energii. Zapomniał o kolanie i rozpoczął porządkować ubrania w szafie. W połowie pracy zadzwonił telefon.
- Cześć Jimmi! Co tam u Ciebie?
- Cześć Mamo! Nic ciekawego. Tak sobie sprzątam teraz w ciuchach.
- A będziesz dzisiaj w domu trochę później? Mam fajną niespodziankę dla Ciebie?
Jim nieco się zatrwożył przewidując zupełnie nic dla niego przyjemnego.
- Jaką niespodziankę? Co tam znowu kombinujesz mamo? Będę. Zapukaj, bo dzwonek znowu nie działa.
- Ok. Jak przyjdę to się wszystkiego dowiesz. Pa, pa.
- Do zobaczenia.
   Mama miała w zwyczaju pojawianie się o najróżniejszych porach dnia, czasem  z niezapowiadanymi gośćmi (czego Jim strasznie nie lubił), ale najczęściej przynosiła synowi obiady, których ostatnio przygotowywanie wywoływało siódme poty.
Tym razem nie miał pojęcia o co chodzi, jednak nie zastanawiał się zbytnio nad zapowiadanym prezentem. Nie oczekiwał szczególnej euforii.  Wrócił do sprzątania, a potem powrzucał zdjęcia do komputera. Wkrótce już mama pukała do drzwi. Tak jak by mógł się domyślić Irene McCollin przyniosła gotową zupkę upichconą  z samego rana oraz produkty do przygotowania na miejscu drugiego dania.
   Jednak główny punkt programu nie stanowiło przepyszne pożywienie. Zapowiadana niespodzianka okazała się być prawdziwym hitem.